KuPamięci.pl

Maria Wójcik


* 20.11.1947

 

+ 10.09.2012

Miejsce pochówku: Warszawa, cm. Służewski Stary, ul. Fosa 17

,

woj. mazowieckie

pokaż wszystkie
wpisy (13)
Licznik odwiedzin strony
18110
Zapal znicz   |   Wszystkie znicze
Wspomnienie

Moja Ukochana Mario, Marylko, Marysieńko, Dziubeczku…. Na pisanie wspomnienia o Tobie, a także o naszym 45 letnim pożyciu, za które Ci serdecznie dziękuję, nie ma lepszego i bardziej nastrojowego miejsca niż taras na działce U Dziubków w Wildze. Patrzę na Twój piękny ogródek w lesie, borówkę wysoką, daglezje, jodły i modrzewie, które razem sadziliśmy i pielęgnowaliśmy niczym nasze kolejne dzieci i wnuki. Mam przekonanie, że wspomnienie o Tobie powinno obejmować gruby tom, a nie jedną stronę. Tyle ważnych rzeczy się wydarzyło, a Ty miałaś w nich najważniejszy udział. We wszystko wkładałaś tyle serca i życzliwości, a sukcesy sprawiały Ci ogromną radość. Minął już miesiąc jak odeszłaś. Ale to tak, jak gdybyś wczoraj powiedziała mi to ważne na zawsze dla mnie, bardzo smutne i jakże brzemienne zdanie: „KOCHAM CIĘ DZIUBEK, ALE SIĘ POROBIŁO…!?” To było nasze pożegnanie. W tym jednym małym, ale jakże wymownym zdaniu, jak zwykle trafnie i zwięźle ujęłaś tak wiele spraw: naszą miłość, przyjaźń i małżeństwo, blisko pół wieku wspólnego pożycia, radości i smutki, troskę o nasze dzieci i wnuki, a także przemijające zdrowie i długotrwałą chorobę. Teraz częściej wracam do wspomnień naszej młodości. Poznałem Cię jako śliczną, młodziutką brunetkę. Pełną entuzjazmu, pracującą zawodowo maturzystkę. Koledzy wyraźnie dawali mi do zrozumienia, że ja taki przeciętny facet, a mam tak piękną dziewczynę, narzeczoną i wreszcie małżonkę. Obcy też zazdrościli, kiedy patrzyliśmy sobie w oczy i trzymaliśmy się za ręce w naszej ulubionej kawiarence Pod Gwiazdeczką na Piwnej. Byłem nie tylko szczęśliwy, byłem także z Ciebie dumny. Warto wspomnieć, że jak w każdym małżeństwie są róże, ale bywają i kolce. Całe szczęście, że tych drugich było niewiele. Owocem naszej pierwszej miłości jest Joanna, ale owocem drugiej miłości równie wspaniała Angelika. Śmiało mogę twierdzić, że owocami naszej miłości są również nasze kochane i tęskniące za Tobą wnuki Monika i Kacper. Każdy chciałby mieć tak udane dzieci i wnuki. Niestety, zbyt wcześnie nas osamotniłaś. Jednakże wszyscy, także poważni medycy, podziwiamy Cię za tak długą i dzielną walkę z chorobą. Wszyscy są pełni uznania, gdyż Twoje analizy doprowadziły do właściwego wniosku, że przed medycyną, mimo jej wielu sukcesów, jest jeszcze wiele niewiadomych. Zatem, mimo pełnego rozpoznania choroby i świadomości jej skutków, nie poddałaś się, a niekonwencjonalna metoda leczenia, którą samodzielnie wybrałaś z pewnością zapewniła Ci o wiele większy komfort, którego nie mogłaby zapewnić medycyna. Wprawdzie jej istotna rola okazała się dopiero w późniejszej fazie choroby kiedy to od stycznia tego roku zaczęły nadchodzić najtrudniejsze chwile. Prawie do końca byłaś w domu. Tak sobie życzyłaś, a ja byłem szczęśliwy, że mogłem się Tobą opiekować. Zdaniem wielu lekarzy specjalistów, najważniejsza okazała się Twoja silna psychika i twarda wola walki z chorobą. Dzięki niej wykazywałaś wiele entuzjazmu, radości i prawdziwej pasji pomimo, że przeżywałaś wiele trudnych momentów. Byłaś wzorem zarówno dla rodziny, jak i innych chorych. Dawałaś wspaniały przykład, że nigdy nie należy się załamywać, nawet w najtrudniejszych chwilach. Taką właśnie będziemy Cię pamiętać. Wiemy, z jak wielkim żalem pozostawiłaś nas. Nigdy nie zapomnimy jak wielki wpływ miałaś na wychowanie naszych dzielnych córek i jakże wspaniałych wnuków. Cała rodzina solidarnie starała się pomagać, a dzięki Arturowi nastąpił poważny regres choroby. Zawsze będzie mi przykro, z wyrzutami sumienia włącznie, że nie zdołałem zrobić tego wszystkiego co razem planowaliśmy. A przecież jeszcze, nie tak dawno było to realne - prawie tak, jak: zimowisko w Rabce, gdzie Kacper i Monika szaleli na nartach; lato w Wildze, gdzie Twój ogródek kwiatowy w lesie był wprost niezwykły, a ze smakowitej borówki wysokiej wiele uciechy miały wnuki, z przyjemnością patrzyliśmy jak pięknie rosną posadzone przez nas drzewa i krzewy, a rząd daglezji otrzymał nazwę Alejki tabliczki mnożenia, którą tam właśnie szlifowała Monika. Jakże realne i miłe były te trzy ostatnie lipcowe wyjścia na kawę do Twojej ulubionej ostatnio kawiarenki Cafe Miła, czy nasze ostatnie drobne zakupy, albo te ostatnie spacery w to pamiętne gorące lato, z pojawiającym się wówczas często Twoim tajemniczym uśmiechem, a także delikatnym i czułym uściskiem ręki. Nigdy ich nie zapomnę. Przyznaję, że zbyt mało listów pisałem do Ciebie. Teraz odrabiam zaległości. Wspominam te urocze chwile, których w naszym małżeństwie nigdy nie brakowało. Uroczy jest również Twój portret, który na honorowym miejscu w salonie, także w Wildze, towarzyszy nam przy spotkaniach rodzinnych i koleżeńskich. Aktualnie, przy każdej planowanej decyzji, zasięgam Twojej opinii. Zastanawiam się spokojnie czy to będzie także w Twoim stylu i czy mogłabyś taki wariant zaakceptować? A może Ty postanowiłabyś inaczej, zastanawiam się jak? I odpowiadam sobie: z pewnością warto działać bardziej radośnie, życzliwie i bardziej wyrozumiale, czyli tak jak robiła to moja żona. A więc Twój wpływ na mnie pozostał nadal i bardzo się z tego cieszę, i taką Cię będę pamiętał. Jakże wielką wyrozumiałość wykazywałaś także w stosunku do mojej pracy zawodowej. Nawet nie zdołałem podziękować serdecznie za Twoje ciekawe i nowatorskie inspiracje w wielu poczynaniach naukowych i wielu ważnych projektach. Przez wiele lat tworzyłaś mi idealny klimat i warunki oraz pomoc w prowadzeniu kolejnych badań naukowych i pisaniu kolejnych książek. Wierz mi, że jeżeli jeszcze zdołam coś napisać to tylko z myślą o Tobie. Wciąż myślę o Tobie i nigdy nie będę uciekał od wspomnień. Byłaś przecież Moją Wspaniałą Towarzyszką naszego udanego pożycia przez 45 lat. Jednakże nie tylko ja, wszyscy zapamiętamy Cię zawsze, wesołą i uśmiechniętą, życzliwą dla każdego, i jakże uczynną. Zapamiętamy Cię także jako rozsądną i silną psychicznie kobietę, żonę, matkę, babcię, a także siostrę i ciocię, koleżankę i sąsiadkę, która nie poddała się chorobie, a potrafiła z nią dzielnie walczyć. Wszyscy wyrażamy ogromny żal, pamiętamy o Twoich zaletach i dlatego dotkliwie odczuwamy brak możliwości rozmów z Tobą. Zawsze byłaś prawą, sumienną, uczciwą do bólu, rzetelną odpowiedzialną i niezwykle dokładną, a jednocześnie wrażliwą, a przede wszystkim pełną ciepła i miłości. Pamiętamy również, że tak bardzo lubiłaś kwiaty, a szczególnie róże, zasługujesz przecież na najpiękniejsze. Obdarowywał Cię nimi nawet mały Kacperek. Dlatego właśnie jedną z nich dałem Ci w Twoją ostatnią podróż. Niech towarzyszy Ci do czasu naszego następnego spotkania. Nigdy nie zapomnę naszego pożegnania, ostatniej rozmowy - wymiany myśli, a przede wszystkim Twoich spojrzeń pełnych zadumy i smutku. Teraz, równie trudno wyrazić wszystko to co dzieje się bez Ciebie - z sercem ściśniętym tęsknotą, żalem i bólem, ale również i nadzieją. Zatem po prostu powiem: Kochana Moja, Dziubeczku, poczekaj na mnie.

Twój na zawsze Jerzy

Warszawa - Wilga, październik 2012 r.

.

Poznałem ją gdy miała niespełna siedem lat i rozpoczynała właśnie drugi rozdział swojej Wielkiej Księgi Życia. W jesiennym płaszczyku, z włosami upiętymi w warkocze, z tornistrem na plecach, szła rano do pierwszej klasy gdzie uczyła się czytać i pisać a także poznawała nowych przyjaciół. W domu czekała na nią kochająca mama i młodsze rodzeństwo. Wiecznie zapracowany tata wracał wieczorami oby uściskać przed snem swoje ukochane pociechy i życzyć im dobrej nocy. Maryla była najstarsza, przez co miała najwięcej obowiązków. Pomagała mamie przy młodszym rodzeństwie i chłonęła wiedzę ze szkolnych podręczników. Bez komputera, kalkulatora czy nawet wielkiej encyklopedii skończyła szkołę podstawową i jedno z najlepszych liceów w Warszawie. Na swoje Świadectwo Maturalne, wówczas częściej nazywane Świadectwem Dojrzałości Maryla ciężko pracowała. Ale nie myślcie, że tylko się uczyła i pomagała rodzicom. Nic z tego, była normalną nastolatką lubiącą słuchać wieczorami muzyki nadawanej przez Radio Luksemburg, chodzić do kina, zbierać puste pudełka po zagranicznych papierosach i wyklejać zeszyty zdjęciami aktorek i przystojnych aktorów. To właśnie wtedy nauczyła się jak być kochaną i jak kochać. Kolejne rozdziały tej wielkiej księgi pisało samo życie. Były wielkie radości i smutki, łzy ze szczęścia i ze smutku, jak to w życiu. Kiedy widziałem ją ostatni raz, chociaż oczy przesłaniała słonecznymi okularami widziałem łzy w jej oczach. Teraz wiem dlaczego. Szkoda, że taką ją zapamiętam. Zasługuje na to aby pamiętać ją uśmiechniętą i szczęśliwą.

To tylko ja
Dodaj wspomnienie   |   Wszystkie wspomnienia
Opcje strony:
Zdjęcia
Cmentarz przy ul. Wałbrzyskiej w Warszawie, alejka nr 40/39
Dziękuję Ci za te wspaniałe 45 lat. Jerzy
-
mama Tadzia W
mama Tadzia W
zapalił(a) dnia 2017-09-10
W smutną rocznicę pamięć i modlitwa
-
Powiadom znajomych
Imię i nazwisko:
Adres e-mail:
-
Pamiątki
Obrazki pamiątkowe
 
-
SprzataniePomnikow.pl
Kliknij aby obejrzeć ofertę
 
-